wtorek, 16 czerwca 2015

11. Piwnica.


Mijały kolejne dni, w końcu tygodnie, a on łapał się na tym, że chowa się przed Rizą. Nie była to w sumie trudna sprawa - odkąd zmarł tamten chłopczyk, przesiadywała w piwnicy, albo u swego ojca, skąd dochodziły odgłosy niekończących się sporów. Raz próbował ich podsłuchać. Użył nawet do tego szklanki, ale na nic się to zdało. Umiał zrozumieć tylko jedno, bardzo często pojawiające się słowo - ucieczka. Nie wiedział jednak, czy dotyczyło to rodziny Hawkeye, czy może  Ishvalczyków. Chociaż ta druga opcja wydawała mu się bardziej prawdopodobna.
Siedział właśnie w ogrodzie, próbując spalić choć odrobinę trawnika, ale coś słabo mu szło. Nie rozumiał dlaczego raz mu się udawało zapalić świeczkę, a drugiego dnia nie potrafił wzniecić nawet najmniejszej iskry. Czasami miał wrażenie, że cofa się w rozwoju. Westchnął z rezygnacją i oparł się o pień wiśni. Przynajmniej ona nigdy nie zawodziła. 
Nie wiedział ile trwał w tym półśnie, ale rozbudziło go pukanie do drzwi. Musiało być na prawdę głośne, skoro usłyszał je aż w ogrodzie. Powoli wstał i otrzepał swoje tweedowe spodnie z kurzu i trawy.
Kiedy wszedł do domu, pukanie wzmogło się.
- Już idę, już idę! - krzyknął. - Co komu tak śpieszno? Pali się, czy co? Bo na pewno nie u mnie! - Parsknął niepohamowanym śmiechem, zapowiadając sobie w myślach, by przy najbliższej sposobności opowiedzieć ten żart Rizie. 
Otworzył drzwi i w pierwszym odruchu chciał je zamknąć. Przemógł się jednak i uzbroił w najbardziej przyjemny uśmiech ze swego arsenału. 
- Szeregowy Gorgan, a to starszy kapral Martin - przedstawił się jeden z żołnierzy Amestris. - Mieliśmy kilka niepokojących zawiadomień i chcielibyśmy się rozjerzeć. To dość rutynowa akcja i mam nadzieję, że nie ma pan nic przeciwko.
- T-t-tak - zająknął się Mustang i otworzył szerzej drzwi. - Znaczy się nie, nie mam nic przeciwko. Zapraszam. 
Mężczyźni weszli do środka i rozejrzeli się po ciemnym przedpokoju. 
- Tędy proszę. - Gestem ręki chłopak wskazał im, by szli za nim do kuchni. - Czy mogę służyć jakąś herbatką, albo kawą? Ciasteczka może? - podał blaszany pojemnik z lekko nadpieczonymi wytworami Rizy i potrząsnął nim. - Może są trochę twarde, ale... - zamilkł, jak tylko zobaczył kamienne twarze żołnierzy. Odchrząknął i odłożył pojemnik na swoje miejsce. Miał nadzieję, że młoda Hawkeye usłyszy go w piwnicy, jak tłucze się po kuchni i rozmawia z tymi jakże zacnymi przedstawicielami prawa i szybko coś wymyśli. Za ukrywanie Ishvalczyków groziła śmierć, a on bynajmniej nie godził się na takie rozwiązanie sprawy. 
- Ilu ludzi mieszka w tym domu? - zapytał blond włosy szeregowy Gorgan, a następnie poprawił swoje okrągłe okulary w drucianej oprawce. Widać było, że są dla niego za duże, bo co rusz ich dotykał. Był odrobinę mniejszy od swego kolegi i jakby przez to bardziej ludzki. Roy nie miał pojęcia skąd wzięła się u niego ta konkluzja, ale tak właśnie było. 
- Trzy - odpowiedział chłopak i uśmiechnął się. 
- To chyba niebezpieczne miejsce. - Starszy kapral Martin rozejrzał się i postukał w jedną ze ścian. - Wygląda jak skończona ruina. - Nie wiedząc dlaczego, słowa tego przerośniętego gbura z nienaganną fryzurą w odcieniu popielatego blondu, dotknęły go do żywego. 
- To dom mego Sensei, sir. - Mustang skłonił się lekko, a Martin zapisał coś w swym notesie. 
- Słyszeliśmy o Płomiennym Alchemiku - stwierdził starszy kapral i wycofał się do jadalni. - Czy wszyscy są w domu?
- Z tego, co wiem to tak - odpowiedział chłopak i poczuł jak jego tętno wzrasta, a jego ręce pocą się ze stresu. Celowo oparł się o blat i dotknął nogą zepsutych drzwiczek, które natychmiast upadły, powodując tym samym niewyobrażalny hałas. 
Żołnierze odwrócili się w jego stronę, a on uśmiechnął się niepewnie.
- Niezdara ze mnie, przepraszam.
Nagle dało się usłyszeć głośne kroki Rizy na schodach, a następnie piwnicze drzwi otworzyły się gwałtownie. 
- Mustang, ty idioto. Myślałam, że wysadziłeś pół domu! Mówiłam ci, byś trzymał się z dala od kuchni...
Głośne odchrząknięcie Gorgana sprawiło, że dziewczyna odwróciła się w stronę jadalni i momentalnie zbladła. 
- Witam panów mundurowych - podała im dłoń, a następnie odgarnęła niesforną grzywkę z czoła. - W czym mogę służyć? - zapytała niezwykle opanowanym tonem. Roy nie mógł uwierzyć, że tak dobrze maskowała swoje zdenerwowanie, kiedy od totalnej zguby dzieliły ich tylko piwnicze schody. 
- Co panienka robiła na dole? - zapytał szeregowy, a młoda Hawkeye uśmiechnęła się z grzecznością.
- Szukałam jakichś przetworów na dzisiejszy deser. Odkąd jest u nas panicz Mustang muszę cały czas wymyślać nowe pomysły na podwieczorki. - Mężczyźni pokiwali w zamyśleniu głową, a Martin nawet zdobył się na cień uśmiechu. - Nie zdążyłam ich zabrać ze sobą, ponieważ usłyszałam ten głośny harmider na górze. 
- To może ja panience pomogę, a przy okazji pokaże mi panienka piwnicę, a starszy kapral wraz z tym młodym mężczyzną sprawdzą piętro? - zapytał Gorgan. Roy szybko przełknął ślinę, ale Riza stała nieporuszona. Tylko jej mocno zaciśnięte z tyłu dłonie świadczyły, że dzieje się coś niedobrego. 
- Oczywiście. - Zgodziła się, a następnie odwróciła w stronę chłopca. Próbował coś wyczytać z jej oczu, ale na nic się to zdało. Kiwnął w końcu głową i podszedł do Martina. 
Dziewczyna otworzyła drzwi piwnicy i gestem zaprosiła jednego z żołnierzy, by zszedł pierwszy. 
- Nie spodziewaliśmy się wizyty w takim miejscu, dlatego nie jest tutaj zbyt czysto - powiedziała, lekko tylko podnosząc głos. 
- Ach, to się rozumie samo przez się. Jesteśmy tu tylko po to, by zapewnić bezpieczeństwo wszystkim Amestryjczykom i by upewnić się, że dobrze rozumieją swój obywatelski obowiązek.
- Może być pan pewien, że z pewnością go rozumiemy - odpowiedziała dziewczyna, zapalając kolejną gołą żarówkę wiszącą u sufitu. - Proszę się rozejrzeć, ja tylko pójdę po konfitury.
- Ależ oczywiście.
Sierżant rozejrzał się po pomieszczeniu. Wydawało się o wiele większe niż sugerowały wymiary zewnętrzne domu, ale może było to tylko złudzenie optyczne. Cała piwnica wypełniona została książkami, które ktoś ułożył w stosy tak wysokie i tak ciasno ułożone przy sobie, że tworzyły rodzaj labiryntu.
Po chwili wróciła blond włosa dziewczynka z dwoma konfiturami pod pachą. I choć nie rozejrzał się jakoś szczególnie dokładnie uznał, że jego praca może się tutaj zakończyć. Miał do przeszukania jeszcze cztery domy, a chciał się wyrobić do pory kolacyjnej. Tylko kiedy wchodził po schodach, to miał wrażenie, że dostrzegł jakiś gwałtowny cień biegnący po ścianie. Nie zatrzymał się jednak, biorąc to za ułudę, spowodowaną przez chroniczne zmęczenie. To był dopiero początek wojny, a on już miał jej dość. 
Kiedy weszli na górę, czekali tam na nich już Martin i Mustang. 
Żołnierze pożegnali się szybko, a gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi, Roy i Riza oparli się na ścianie i oboje odetchnęli. 
- Nie mam pojęcia, jak to mogło się udać - wyszeptała bardziej do siebie dziewczyna i zaśmiała się. Nie miała pojęcia, co było w tym wszystkim takie zabawne, ale nie mogła się powstrzymać. Spojrzała na zdziwioną twarz chłopaka, który po chwili także się śmiał. Przytulił ją, a ona dała mu kuksańca w żebro. 
- Szeregowy Gorgan niczego nie zauważył? - zapytał, kiedy już się uspokoili.
- Miałam wrażenie, że zobaczył cień Marthy, ale nic mi nie powiedział - wyjaśniła.
- Za to twój ojciec przegonił Martina ze swego pokoju, mówiąc, że żaden żołdak nie będzie wtykać nosa w nie swoje sprawy w jego domu.
Riza pokręciła głową.
- Jestem pewna, że jeszcze tu wrócą, a wtedy już nie dadzą się tak łatwo spławić - westchnęła. - Myślałam, że mam o wiele więcej czasu, ale nie będzie tego więcej niż dwa tygodnie. 
- O czym ty mówisz? - zapytał chłopak marszcząc brwi. 
- O ucieczce, rzecz jasna - odpowiedziała, używając tonu, który został ochrzczony przez Mustanga mianem "to przecież jasne, ty idioto". 
- O ucieczce... - powtórzył. - Czy mogę ci jakoś pomóc?
- Skąd ta nagła zmiana frontu? 
- Nie chciałbym zawisnąć na placu głównym. 

10 komentarzy:

  1. No nie wierzę, co ja tu widzę, no nie wierzę! *.*

    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Wilczy! <3
      Zgadnij, kto zasiądzie do czytanie Twoich opowiadań, jak tylko wróci z Tesco!

      Nie, to nie będzie Roy. To będę ja!

      Usuń
    2. O jak mi brakowało mustanga i jego "pali się ale nie u mnie" :D nie rób mi więcej takich wakacji!! Rozdział pod napięciem , dobrze że te wojskowe to takie olewusy bo jakby trafiło na innych.. i rrriza, opanowana dziewczyna, gotująca desery paniczowi royowi <3 czekam co się wydarzy!!

      Usuń
  2. Rozdział! Woooaah! :D
    Będę czekać na tą ucieczkę, będę. ;p

    Pozdrawiam. :) <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobało się! Czekam na następny. Oby jak najszybciej c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yay! Tak strasznie mi miło to czytać!
      Rozdział się pojawił, także zapraszam :)

      Usuń
  4. Dawno mnie tu nie było. Tak się jakoś stało. Ale widzę, że tutaj nadal się coś dzieje. To dobrze. Mama ndzieję, że historia zostanie doprowadzona do końca. Ostatnio coraz mniej czytam blogów o fma, wszyscy się wyłamują...

    OdpowiedzUsuń