sobota, 30 listopada 2013

1. Przybycie rekruta


Berthold Hawkeye nie spał zbyt dobrze. Dręczyły go koszmary, które z każdym dniem odbierały mu siły, a co gorsza stawały się częścią jego własnego życia.
Mężczyzna usiadł powoli na łóżku i złapał się za głowę. Ból rozsadzał mu czaszkę, ale zdążył się już do tego przyzwyczaić. Musiał się tylko upewnić, upewnić, czy jego skarb jest na miejscu.
Powoli wstał z łóżka, czując jak każdy mięsień odmawia mu posłuszeństwa. Czuł się słabo, miał wrażenie, że zaraz zemdleje, że dziś nie będzie w stanie gdziekolwiek się ruszyć.
Zacisnął dłonie w pięści i zdecydowanym ruchem odepchnął się od ramy łóżka. Przeszedł chwiejnie trzy kroki i opadł na parapet. Odsłonił grube zasłony, a do pokoju wpadło słońce, na chwilę go oślepiając. Zamrugał kilka razy i odetchnąwszy głęboko, wyjrzał przez zabrudzone okno.
Była tam. Od razu odnalazł tą złotą głowę pomiędzy gałęziami starej jabłoni w jego ogrodzie. Była cała i zdrowa. Odwrócił się tyłem do okna i odetchnął z ulgą kilka razy. Od razu poczuł się lepiej.  Na tyle by zauważyć, że jego pokój stał się ruderą. Zabronił jej tu wchodzić, nie mógłby patrzeć na jej przerażony wzrok gdyby dowiedziała się, co robi, co odkrył… Złapał się znowu za głowę i chwiejnym krokiem podszedł do biurka, przy okazji kopiąc książki i mnóstwo samotnych kartek z tłustymi śladami czerwonego wosku. Spojrzał mętnym wzrokiem na żółtą karteczkę przyklejoną na okładce jego dziennika.
- „Odebrać rekruta, 13, stacja kolejowa w wiosce” – przeczytał drżącym głosem i pokręcił głową. To już dzisiaj? Nadal nie mógł uwierzyć, że zgodził się przyjąć ucznia. Odetchnął głęboko. Drżącą ręką wziął swój stary, przetarty szarobury płaszcz z poręczy krzesła i narzucił na swoją piżamę. Nie miał czasy, ani siły, by przebrać się w cokolwiek innego.
Wyszedł z swojej sypialni i zszedł po trzeszczących schodach w asyście nieznanego, białego kota. Mężczyzna uśmiechnął się po raz pierwszy tego dnia. Najwyraźniej znów przyniosła jakieś biedne, zbłąkane zwierzątko do domu. Skręcił w lewo i znalazł się w ciemnej kuchni. Odsłonił wszystkie okna, a następnie otworzył drzwi wychodzące na ogród.
- Riza! – krzyknął słabym głosem w głąb swojej posesji. – Riza! – powtórzył głośniej. Nagle, zauważył gwałtowny ruch pośród wysokiej trawy, a następnie małą rączkę wystającą ponad całym tym zielskiem, która stopniowo się do niego przybliżała.
- Już prawie jestem! – krzyknął wesoły głosik. Po chwili stanęła przed nim mała dziewczynka z krótkimi, rozwichrzonymi blond włosami oraz dużymi, brązowymi oczami. Nie wyglądała na swoje trzynaście lat. – Dzień dobry tato – ukłoniła się lekko, podnosząc do góry rąbek swojej przybrudzonej, zbyt długiej sukienki. Sukienki jego żony.
Mężczyzna uśmiechnął się smutno. Jeszcze chwila i będzie wyglądać jak jej matka.
- Przygotuj dzisiaj jeden talerz więcej – polecił sucho i spojrzał w niebo. – Idę do miasta. Przy takiej pogodzie powinienem wrócić za jakieś dwie godziny – nie mówiąc nic więcej, odwrócił się i wszedł z powrotem do domu. Po chwili można było usłyszeć cichy trzask zamykanych drzwi wyjściowych.
Dziewczynka stała tak jeszcze chwilę, jakby ważąc każde słowo jej ojca. Westchnęła głęboko i weszła do kuchni.
- Dobrze tato – szepnęła do siebie, a następnie nalała wody do garnka. Pomimo wszystko była zadowolona, w końcu jej tata uśmiechnął się do niej po raz pierwszy od bardzo długiego czasu.

* * *
Ginko Arisu była niezwykle ciekawską kobietą. Cokolwiek, by się nie działo, ona wiedziała o tym pierwsza. Nieważne czy chodziło o nową sukienkę pani Mako z naprzeciwka - w ogóle nie pasowała do jej typu sylwetki, czy o manewrach wojskowych na wschodzie -  ten King Bradley to jednak przystojny facet jest, czy o spadku cen warzyw i owoców. Wiedziała wszystko z najdrobniejszymi szczegółami, a jeżeli nawet czasami coś tam dodała od siebie, to co z tego – przecież każdy wybiera z wiadomości to, co najbardziej mu się podoba, prawda?
Rozwiązywała właśnie krzyżówkę, siedząc za swoim straganem z pierwszymi pomidorami tego roku, kiedy zauważyła małego chłopca. Siedział na ławce przy stacji kolejowej, a tuż pod jego stopami leżała przewrócona walizka. Wyglądał jakby spał.
Jej wytrawny plotkarski nos podpowiedział jej, że ma przed sobą zupełnie, nową, nikomu nieznaną nowinę. Jak najszybciej przymknęła okno drewnianymi okiennicami i  wywiesiła napis ‘przerwa’.
Poprawiła swój kok i powoli podeszła do chłopca. Dotknęła delikatnie jego czarnych, zwichrzonych włosów, a on przestraszony drgnął wybudzony ze snu.  Uśmiechnęła się nieznacznie, przy okazji notując sobie w głowie jak wyglądał nieznany przybysz. Nie na darmo zwali ją Królową Nowych Wieści.
Wcześniej wzięła go za chłopca, ale teraz, patrząc na jego twarz musiała stwierdzić, że musiał mieć piętnaście, bądź szesnaście lat. I nie był znowu taki niski jak przypuszczała. Na pewno był wyższy od jej męża.
- Mogę ci w czymś pomóc? – zapytała uprzejmie. Chłopak spojrzał na nią i pośpiesznie wstał z ławki. Posiadał ciemne, niemalże czarne oczy, a jego usta były ściągnięte w cienką kreskę, tak że niemal nie było ich widać. Górował nad nią o całą długość głowy.
- Nie… - powiedział, skłoniwszy lekko głową. – Chociaż – zaczął po krótkiej chwili. – Może jednak tak, pani…
- Ginko Arisu – przedstawiła się, nawet nie wiedząc dlaczego. Zwykle nie była zbyt ufna wobec obcych, ale ten chłopak był taki grzeczny i ułożony. Przypominał jej trochę męża, zanim się pobrali. Chłopak uśmiechnął się miło i wziął do ręki walizkę.
- Roy Mustang. Przyjechałem do niejakiego Bertholda Hawkeye – kiedy Arisu usłyszała to imię i nazwisko drgnęła, jakby odpędzała się od jakiejś nieprzyjemnej myśli. – Wie pani może, gdzie go znajdę?
- Na twoim miejscu bym go nie szukała, tylko wzięła swoje manatki i wróciła tam skąd przyszłam – poradziła mu i odwróciła się na pięcie. Chłopak zmarszczył brwi nie bardzo wiedząc co ma teraz zrobić.
- To może poradzi mi pani, gdzie…
- Ja nic nie wiem, nie interesuje mnie życie państwa Hawkeye! – krzyknęła kobiecina, może zbyt wielkim zaangażowaniem, a następnie schroniła się przed przybyszem w środku swego straganu.
Jeszcze tego jej brakowało, by skumać się z kimś, kto ma jakikolwiek związek z tym szaleńcem, czarnoksiężnikiem. Jeszcze ta jego córka, co za bezduszne dziecko! Arisu Ginko pokręciła głową i lekko odchyliła jedną z drewnianych okiennic. Widziała jak chłopak drapie się po głowie, sprawiając, że jego fryzura stała się jeszcze bardziej niechlujna. Nagle zrobiło jej się go żal, pewnie nawet nie wiedział, co go czeka!
Kobieta pokręciła głową i już, już miała podejść do tego miłego chłopaczka, kiedy kątem oka zobaczyła Jego. Przeraźliwego, strasznego, zupełnie niepasującego do takiego ułożonego miasteczka, Bertholda Hawkeye.
Nie trudno było go rozpoznać. Brudne, blond włosy w strąkach, do ramion, dziwnie nieobecny wzrok przesycony pogardą, za duża piżama w pasy i narzucony na ramiona brązowy płaszcz. Widok proszący o pomstę do nieba, choć tam nie miał czego szukać.
Kobieta zmówiła krótki pacierz do boga Leto i przymknęła okiennicę. Nie miała zamiaru mieć z tym cokolwiek wspólnego.
* * *
Stanął przed tym chłopakiem i poczuł, że nie ma już sił. Patrzył na niego jakiś wyrostek, ze zbytnim podekscytowaniem w oczach, w dziwnej fryzurze i w starannie wyprasowanym garniturze. Patrzył na niego i z każdą kolejną chwilą znajdował coraz więcej powodów, dla których uczenie tego chłopca alchemii było błędem. Na pierwszy rzut oka, było widać, że był zbyt prostolinijny, zbyt miękki na alchemię. Taki z wygórowanymi ambicjami, bogatą rodziną i brakiem większych trosk.
- Pan Hawkeye? – zapytał chłopak i uśmiechnął się szeroko. – Jestem…
- Nieważne jak cię zwą, nie interesuje mnie to – przerwał mężczyzna. Zmrużył oczy, a następnie odwrócił się i zaczął iść przed siebie. – Zbieraj się, nie będę na ciebie czekał – wyrzucił z siebie. Tak naprawdę nie musiałby czekać, gdyż w obecnym swoim stanie nie szedł zbyt szybko.
- Jak mam pana tytułować? – zapytał po chwili milczenia Roy, nie bardzo wiedząc, co ma ze sobą zrobić. Patrzył wciąż na zaciętą twarz mężczyzny i musiał przyznać, że trochę go przerażała. To z nim miał spędzić kilka następnych lat? Nagle zatęsknił za swą ciotką.
- Nie zadajesz głupich pytań  – warknął w odpowiedzi Berthold Hawkeye i spojrzał na swego ucznia. – A w twoim przypadku, nie zadajesz żadnych pytań – polecił, a następnie westchnął głęboko. Tytułujesz mnie Mistrzem, bądź Sensei…
- Tak jest, Sensei – Roy pokiwał głową. Jego Mistrz posłał mu mordercze spojrzenie. Reszta ich drogi, która biegła przez całe miasto oraz łąkę z małym lasem, przebiegła w idealnej ciszy. Dopiero kiedy stanęli przed wielką, walącą się rezydencją z odchodzącym tynkiem i drewnianymi belkami, Berthold mruknął:
- Witaj w nowym domu.

----------------------
Zapraszam do zakładki: "Fakty Alchemika", by uzupełnić swą wiedzę :)

10 komentarzy:

  1. Ha! Pierwsza!
    Na początku - czy mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach w zakładce spamownik? Będzie mi łatwiej^^

    Po drugie, miło że początek jest taki zwykły. Bez tajemnicy, szumnych wywodów. Akcja - reakcja, jak lubię. Wprowadzasz czytelnika w świat, który jest namacalny.
    Uwielbiam Twoje opisy! Są takie realne!

    No i w końcu dziękuję Ci za pomysł.
    Długo zastanawiałam się nad historią Roya i Rizy, ale nigdy nie kusiło mnie o fanfika. Teraz mam podane na talerzu!

    Z pozdrowieniami
    Autorka Domu Lalek

    OdpowiedzUsuń
  2. najpierw to kciałam uprzedzić/przeprosić : moje komentarze bywają często mocno chaotyczne. Mam nadzieję, że mimo tego w jakimś procencie mnie zrozumiesz :P

    łiiiiiii, ale sie fajnie czytało! Więcej, więcej kce! ;) Zajebiście będzie tu wpadać, ułaaa, młodziutki pułkownik! <3 na szczęście już jestem wyposażona w pedofilskie skłonności, więc ;D Bo Edward mnie tak skrzywdził, no!

    "ten King Bradley to jednak przystojny facet jest," hahaha :D Tiaaa... Łoczy ma takie śliczniaste zwłaszcza ^^ Zastanawiam się tylko czy takie wtrącenia myśli... czy nie lepiej by im było w nawiasie na przykład? Ale to tak tylko.

    Z szybą u nas poprawię, chociaż moja wyobraźnia fika takie koziołki, że chyba nawet miałam projekcie Stalowego śpiącego NA szybie :D Ale nie no, masz rację, poprawnie będzie "przy".

    Wracając, fajny pomysł! Żeby się cofnąć w czasy nastoletniego Royka, jestem ciekawa jak dalej to poprowadzisz, czy zostaniemy dłużej w jego dzieciństwie czy jak to się potoczy. Berthold wychodzi Ci świeeetny ^^ Dodaję Cię w linki i równiez proszę o info o nowych rozdziałach.

    PS. Nom, głównym moim zamysłem na nasz ff, było to żeby odspawać co nieco od Stali :D Nie no żartuję, pomysł powstał, bo powstał Wilczy i Sniezny, a reszta wychodzi/wyjdzie jak wyszło/wyjdzie.

    no ale bo przecież no to wcale nie musiałoby sie tak potoczyc żeby ... *złorzeczy niezrozumiale pod nosem*.

    aha, jeszcze kciałam słówko o grafice! Te nieostre tło w eee tle! Zajebiscie <3 ja mam fioła na punkcie głębi ostrości a tu tło tak ładnie się komponuje z nagłówkiem, niczym na fotografii, tzn jakby to spójną całość stanowilo. Ładnie! I kolorystyka burzowo-zielona.... No jestem Twoja! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hah, nareszcie 1 rodział doczekać się nie mogłam. Treść świetna, już się bałam, że będzie wielkie BOOOM i mnóstwo wątków, spraw i tajemnic w 1 biednym rozdziale, ale na szczęście miło mnie zaskoczyłaś. Z niecierpliwością będę czekać na kolejne rozdziały. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Na razie mam zamiar wprowadzić w tematykę, sama nie lubię gdy na moją głowę spada za dużo tajemnic :)

      Usuń
  4. (Nie wiedziałam gdzie, więc dałam tutaj. Usuń sobie potem)

    Informuję, że pojawił się nowy rozdział na dom-marionetek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobry.
    Całość - super =) Podoba mi się, w mgnieniu oka pochłonęłam obie części, bo czyta się szybko i przyjemnie, a teraz wypadałoby napisać coś sensownego... Nie umiem pisać sensownych komentarzy, wybacz :), no więc...Prolog. Trochę zamieszany, trochę skomplikowany, mogę się tylko domyślać, kim są człowieczki, dialog, robi się tajemniczo i w ogóle nie wiem, o co chodzi. Ale podoba mi się. I chcę przeczytać więcej. Jest Riza, jest super. tylko nie rozumiem, czemu to Roy ma się opiekować starym Hawkeye? I gdzie Riza odchodzi w tym deszczu? I dalej, przy kolejnej części nie muszę się tak domyślać wszystkiego, co i dlaczego. Po pierwsze, podoba mi się postać Betholda, naprawdę, zwłaszcza z tym bólem głowy. W ogóle zawsze, widząc jego postać, widziałam też ból. Wielki ból. No, ciekawa jestem, jak sobie młody Roy poradzi w czasie nauki z tym staruszkiem. I jak na jego obecność zareaguje Riza. Mam taką wielką prośbę, mogłabyś mnie informować na operze-lalek.blogspot.com o nowych rozdziałach? Byłoby super, z góry dziękuję. Jak nie informujesz przez blogi, tylko przez... nie wiem, gg albo email, to daj znać :). Pozdrawiam i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, miło to słyszeć zwłaszcza z twoich ust ^^
      Tak, Berthold jest świetną postacią do pokazania wszelkich przeciwności losu, jakie mogą spaść na człowieka. Poza tym, to ojciec Rizy - a ją ubóstwiam, bardziej niż jakąkolwiek inną postać z FMA.

      Oczywiście, że będę informować:)

      Usuń
  6. Wow...

    Jestem pod wrażeniem. Świetnie napisane, ciekawa akcja, no i... ROY! ♡♥♡ Tak, moja ulubiona para z FMA to RoyxRiza. Cóż, mam wielką nadzieję, że szybko napiszesz następny rozdział, bo nie mogę się doczekać.

    Pozdrawiam i weny :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo mi się spodobał ten rozdział, ciekawa jestem co dalej :). Acha, i plusem dla cb jest tło - ładnie czarno na białym :). Najgorsze co może być po długim siedzeniu przy kompie to ciemne tło :).
    tytankiwschodu.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem tak jak inni za tym, że rodział ogólnie fajnie napisany. Co do tego wielkiego boom co już zostało poruszone. Fakt, za dużo wątków nie powinno sie naraz znaleźć. Pod tym względem rozdział jest ok dlatego nie bede się nad tym rozwadniać.( A tak na marginesie nie trafiłam jeszcze na żadnego bloga w którym wspomniane boom pojawiłoby się i to jeszcze z hukiem i grzmotami. Ja to mam chyba szczęście bo znajduje same fajne blogi).
    Co do postaci.. hm... chyba zaskocze innych. Uważam staruszka za taką nijaką osobę. Jakoś niczym specjalnym nie zaskoczył. Podsumowałabym go tak: stary i nudny. (Oczywiście moje zdanie się o nim zmieni, a żeby tak było trzeba czytać dalej. Później to zrobię xD)
    Najbardziej spodobała mi się postać Królowej Nowych Wieści. Tak jakoś przypadła mi do gustu. Może to przez rozwiązywanie krzyżówek, bo ja sama bardzo lubię xD tak czy siak, postać mi się podoba i tyle.
    No właśnie, tyle na ten temat.
    Pozdrowionka ^^

    OdpowiedzUsuń