piątek, 4 kwietnia 2014

7. Tajemnica


I przyszedł maj. W powietrzu unosił się zapach kwitnących jabłoni i wiśni, kwitły pierwsze kasztany. Było dokładnie tak, jak dwadzieścia lat temu, kiedy był jeszcze młody, kiedy nie wiedział tego wszystkiego, co wie dzisiaj, kiedy Elisabeth była jeszcze tutaj z nim.
Obrócił się na łóżku, na drugi bok i przymknął oczy. Na dole słyszał poranną krzątaninę Rizy. Jak tylko zagotuje wodę, przyjdzie do niego, przyniesie tabletki, znów będzie namawiać go do przeniesienia na parter domu. Do tego pokoju. Dobrze wiedziała, dlaczego nigdy tam nie wchodził, dlaczego zamknął go na klucz, dlaczego miał zostać wymazany z pamięci. Pomimo tego wszystkiego nadal nalegała i dziwnym trafem, nie mógł przestać myśleć, że jest to swego rodzaju kara wymierzona w jego osobę. Odetchnął głęboko, czując że ogarnia go fala bólu.
Zakaszlał w pościel i machinalnie na nią spojrzał. Od dwóch dni zaczął odkrztuszać krwią. Riza jeszcze o niczym nie wiedziała, przynajmniej miał taką nadzieję. Jedynie ten głupek widział zaplamione na czerwono chusteczki… pomógł mu wtedy je ukryć.
Odetchnął głęboko. Dobrze wiedział, że umiera. Wiedział to już pięć lat temu, kiedy poznał Prawdę.
Zaśmiał się głucho do swoich myśli.
Kto, by pomyślał, że zmarnował całe swoje życie na to, by w końcu dowiedzieć się, że to wszystko i tak się skończy, jeszcze za życia jego córki, że jego życie jest tylko kolejną ofiarą na drodze destrukcji, która czekała świat. Ishvalska wojna była tylko przedsmakiem do tego, co ich wszystkich czekało.
Nagle drzwi otworzyły się, a do pokoju weszła Riza. Z podkrążonymi oczyma, z najnowszym wydaniem gazety pod pachą i tacą z talerzem parującej zupy. Poczekała, aż usiądzie, podała mu jedzenie, a następnie usadowiła się obok niego na łóżku.
- Zamknęli szkołę – powiedziała, ze wzrokiem wbitym w gazetę.
- I tak rzadko się w niej pojawiałaś… - próbował ją jakoś pocieszyć, ale w jej uszach zabrzmiało to zupełnie inaczej. Pokiwała tylko głową, otworzyła gazetę na szóstej stronie i podniosła ją do góry.
Znajdowało się tam duże zdjęcie zmasakrowanej wioski z podpisem: „Nasza armia szturmem pacyfikuje bunt Ishvalu”. Tym razem to on pokiwał głową i zjadł kolejną łyżkę niesmacznej zupy. Dobrze wiedział, że będzie już tylko gorzej, że to tylko początek. Ale co miał jej powiedzieć? Prawdę? Że kolejny trup to nic wielkiego, skoro już teraz wszyscy nimi są?
- Piszą, że to wszystko zaraz się skończy, ciotka Roya także – nieśmiało przerwała milczenie.
- To tylko durne wynurzenia grafomana, który dostał jedno zdjęcie i na jego podstawie musiał napisać cały artykuł – stwierdził. – Prawda jest zupełnie inna.
- Opowiedz mi o niej – powiedziała, a on posłał jej ostrzegawcze spojrzenie, na które nie zareagowała. – Opowiedz. Przez całe życie o niej słyszę, ale nigdy jej nie poznałam. – Podniosła ton swego głosu.
- Wyjdź – wyszeptał, pomiędzy jedną łyżką zupy, a drugą. Skupiony na talerzu.
Dziewczyna zaczerwieniła się na twarzy, zrzuciła gazetę na podłogę i szybkim krokiem opuściła pokój.
Tak bardzo była podobna do swojej matki.
______
Pewnego dnia to się po prostu stało. Pod koniec pierwszego tygodnia maja, przyszła do niego z miną nieznoszącą sprzeciwu. Usta złożyła w prostą kreskę, zmarszczyła czoło i założyła ręce na piersiach. Ich spotkanie nie trwała długo, Roy po raz pierwszy nie słyszał podniesionych głosów dochodzących z pokoju Sensei.
Młody uczeń siedział właśnie w kuchni i czytał ostatni list od ciotki, w którym informowała go o nowym rozporządzeniu Kinga Bradley’a. O wysiedleniu Ishvalskiego ludu z terenów Amestris. Huśtał się na krześle, czytał i popijał od czasu do czasu zimne mleko, gdy drzwi do ogrodu otworzyły się i weszła Riza.
Kiedy go zobaczyła speszyła się i cofnęła krok do tyłu.
- Co ty tu robisz? – rzuciła, a następnie spojrzała za siebie, w głąb ogrodu.
- Czytam?
- Nie masz przypadkiem swojego pokoju? Cały czas jest cię pełno, tam gdzie nie trzeba – zrzędziła, a on przestał się huśtać na krześle. Odłożył na bok list i podparł brodę ręką.
- Dziwnie się zachowujesz – stwierdził, a ona przecząco pokiwała głową. Zbyt gwałtownie, by mogło wyjść jej to naturalnie. Poza tym, Riza nigdy nie była dobra w kłamaniu. Podniósł się z krzesła i powoli zaczął zbliżać się w jej stronę. – Co ty ukrywasz?
- Na boga Leto, mówię przecież, że nic! – wykrzyknęła. Posłał jej podejrzliwe spojrzenie. Gdy był już dwa kroki od niej, zagrodziła mu drogę na zewnątrz, opierając się dłońmi o framugę drzwi.
- Przepuść mnie, chcę iść do ogrodu…
- Po co? – zapytała nerwowo.
- Zostawiłem tam coś – odpowiedział i zrobił krok do przodu. W tym samym momencie poczuł jak drobne dłonie dziewczyny opierają się z całej siły na jego klatce piersiowej. – Co ty ro… - Nie zdążył dokończyć pytania, kiedy usłyszał jak ktoś kichnął. Spojrzał na nią z mieszanką strachu, obrzydzenia i niedowierzania. – Nie zrobiłaś tego! – krzyknął, a następnie brutalnie odepchnął dziewczynę i wyszedł na podwórze.
Tuż przy lewej ścianie domu stało troje Ishvalczyków. Dwójka dorosłych w średnim wieku i mały chłopczyk, który trzymał się za maleńki nos.
Odwrócił się z powrotem w stronę Rizy, która masowała swój nadgarstek.
- Nie, nie, nie! Błagam! Powiedz, że to tylko mój zły sen, że ich tam nie ma! – krzyczał, wymachując w stronę tamtej trójki.
- Ciszej idioto.
- Jeszcze mnie upominasz?! Wiesz, że jeżeli dowie się o tym wojsko wasza rodzina będzie skończona? Że ja będę skończony?!
- Nikt cię tutaj nie trzyma na siłę! W każdej chwili możesz wrócić do swojej ciotuni, Royku. Ale oni – podeszła do drzwi ogrodowych i wskazała na Ishvalczyków – nie mają gdzie wrócić. Spalili im dom, wyrzucili z pracy…
- Tak zarządził nasz wódz, jako Amestryjka powinnaś go słuchać. Poza tym, gdzie chciałabyś ich schować, co? Ciotka pisze, że mają zamiar sprawdzać domy. Ty nawet…
- Na razie będą mieszkać w piwnicy. Potem mam w planach pomóc przedostać się im do Xing – powiedziała dziewczyna i wprowadziła rodzinę do środka. Byli w opłakanym stanie. Brudne, podniszczone ubrania, mężczyzna miał zbite szkło w okularach, a ponadto na całą trójkę mieli tylko jedną walizkę.
Postanowił spróbować po raz ostatni do rozsądku tej zwariowanej, głupiej dziewczyny.
- Twój ojciec…
- Mój ojciec o wszystkim wie – znów mu przerwała. Wybałuszył oczy i wypuścił gwałtownie powietrze.
- I tak po prostu się zgodził?
- Stwierdził, że i tak wszyscy jesteśmy martwi… - Chłopak wzdrygnął się na słowa dziewczyny i znów przeniósł wzrok na przybyszów. Machinalnie poprawił szelki, a następnie pociągnął ręką po czarnych włosach.
- Nie pomogę ci – stwierdził tylko i schował dłonie do kieszeni.
- Zdaję sobie z tego sprawę Mustang.

_______
Ostatnio ktoś mnie pytał, czy coś jeszcze piszę. Odpowiadam tak, ale w odmiennej tematyce. Jeżeli jest ktoś chętny, to zapraszam na FF o czasach Huncwotów - tutaj i na mój prywatny kącik hipstera, tutaj.
Ogólnie, zapraszam :)

10 komentarzy:

  1. nie wiem, czy podświadomie zaczęłaś ten rozdział tymi słowami. w każdym razie znasz mnie i chyba zdajesz sobie sprawę, że akurat od śpiewania nie potrafię się nigdy powstrzymać. więc wszyscy razem: "I wtedy przyszedł maj! Zamieszał w moim sercu! Zgubiłam cały żaaaal! poczułam co to szczęście, tylko szczęście, całe szczęście!..." Możliwe, że pomyliłam słowa, ale who cares? : D

    Teraz czas na kolejne już nie tylko muzyczne skojarzenia:
    1. Royek. No nie mogę, jak można tak uroczo zdrabniać imię : > mały Rojek śpiewający sobie w małym zespoliku, ho ho, ha ha. Okej, moja psychika jest dziwna, ale to twój głos jest dziwniejszy. If you know what I mean.
    2. Mustang. Stop. Z Dzikiej Doliny! Stop. Koniec skojarzenia.

    I wreszcie na poważnie: Jezu, dlaczego ostatnimi czasy wszyscy muszą umierać? Ja rozumiem, że akcja, że wojna, że tak ma być, ale to wszystko tak bardzo przypomina mi czasy dzisiejsze, że aż z niepokojem rozważam najczarniejsze scenariusze, z których każdy kończy się irytującym mnie zdaniem: Najwyżej wyjadę do Ameryki i tam zacznę nowe życie. Ale co, jeśli nie dostanę wizy?
    Ech, ten świat i jego wieczne problemy. Ktoś powinien mu chyba zaśpiewać Imagine, ot, tak, żeby się ogarnął. Może Enej zrobi cover?
    Z miłością, wdzięcznością i pozytywnością, jeszcze nie do końca Włoska,
    Ja <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehehe, Mustang z Dziekiej Doliny :S akurat ostatnio znalazłam to na yt i pjałam (znów) milion lat nad tym. A i jeszcze na tyle 13 tomu jak obczaiłam mustanga z napisem na plecach (na koszulce) "móstang dziki koń prerii" :D:D i podpis "te, bo cie spale". huehuehue To potem choinki w Tesco wychodzą :D
    Bardzo mnie Twój komentarz ucieszył! Bardzo bardzo bardzo. Sama się nawet dobrze bawiłam pisząc ten rozdział, a świadomość, że nie ja jedna mogę czerpać z tego radość jest dla mnie sednem sprawy yhym.

    Ey, mam nadzieję, że nie porzucisz tego, bo historia się rozkręca no i ja tak uwielbiam Twojego Mustanga i małą Rizę! I ja tam nie wierzę Royowi w te jego "nie pomogę".Pukownik to stary ściemniacz, wiadomo ^^ "I tak wszyscy jesteśmy martwi" Brrr moce słowa. Mocne <3

    A i idę jeszcze popaczec czo tam u huncwotów :D Z chęcią, werwą i tęsknotą za nimi idę! ^^

    Musze se linki na Drodze Zniszczenia zrobić, kurcze. Ale póki co informuj mnie proszę o nowościach! :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na dwójeczkę na arrancara ;) :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Pani Nadwrażliwa, czy Panią też należy zmotywować do dodania nowego rozdziału? ^^ Bo ja chętnie, chętnie, już uwolnilam bankaia, także mogę, mogę.... ^^

    E?!

    ;)

    I zapraszam na kolejny kawalek arrancara :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Siema! Karny spam po świateczny!

    GZDIE JEST NOWY ROZDZIAŁ?

    Gdzie, Nadwrażliwa, gdzie, pokaz mie to palcem, bo nje widzem. -.-

    Myślisz, że jak będziecie ignorować moje goźby to sie Wam upiecze? Ano NIE :D
    Będę gnębić! Zaspamię wszystko! KCE CZYTAĆ!

    Halo?!

    no.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ekhem :)
      Dziękuję, dziękuję. dziękuję za motywację :) Dziś przeczytam twój nowy/stary rozdział, a następnie zrobię poprawki do mojego i w ten weekend się wszystko pojawi :D (mam wielką nadzieję).

      Usuń
    2. A jednak pojawi się w środę, bądź czwartek. Muszę pozmieniać w nim kilka rzeczy, w tym partię dialogów, -.-. Taka zabawa w Boga.

      Ale będzie, ^^. Jejć, ale mam wyrzuty sumienia!
      Wilczy, jak ty to robisz? O.o

      Usuń
    3. Wiesz czo jeszt dzisiaj?

      wieszwieszwiesz?

      CZWARTEK :D

      masz jeszcze *liczy na palcach* cztery... osiem godzin! I przybywam po rozdział!

      Będe zagladac co godzine!


      (a u mnie cd 2 rozdziału sie pojawial ;)

      Usuń
    4. Mas jesce dwie godziny, kochana, i Wilcy psyjdzie po Ciebie ^^

      Usuń
  6. Witam ;)
    Należałoby się znowu ujawnić. Jakoś tak się stało, że tutaj pozostałam i będę śledzić losy tego dzieła... Tak dzisiaj poruszę parę spraw. Hehe... zaczyna się moje komentowanie w punktach xD
    1) Widzę, że masz oddanych czytelników. Jest taka jedna osoba, która pod tym rozdziałem pokazała co potrafi. Taki czytelnik to skarb. Nie dość, że komentuje czym pokazuje, że interesuje się. A to cieszy również autora ;) Poza tym nieźle motywuje. Każdy z nas tego potrzebuje.
    2) Piszesz w sumie krótkie rozdziały. Może po prostu ja jestem przyzwyczajona do długiego siedzenia przed komputerem. Moi znajomi piszą dłuższe. Nie mówię tu tego po to, żebyś zaczęła pisać dłuższe, tylko właśnie teraz zaczynam dostrzegać plusy tego. Można dodawać krótsze rozdziały, ale za to częściej. Nigdy tak na to nie spojrzałam. Ogólnie lubię długie rozdziały. W sumie nawet teraz tak pomyślałam, że krótki tez jest fajny, bo czytelnik się wciągnie, chce więcej a tu koniec rozdziału. I czeka na kolejny rozdział. W ten sposób można zatrzymać publikę. Tylko nie można długo zwlekać z dodaniem rozdziału kolejnego, bo i tak się grupa zainteresowana wykluczy.
    3) Opisy... wszystkiego. Opisane prawdziwie. Nie ma zbędnych szczegółów, które mogłyby rozproszyć uwagę czytelnika w ten sposób, że nie wiedziałby o czym czyta. Tutaj nie mam żadnych zastrzeżeń ;)

    Ogólnie tyle. Możesz być w 100% zadowolona z siebie ;)

    OdpowiedzUsuń